Przez parę dobrych minut wokół mnie panowała cisza. Uspokoiłam myśli i szukałam dobrego rozwiązania z tej sytuacji. Jęknęłam, zdając sobie sprawę jakim słabym jestem pracownikiem. Pomimo kryzysu firmy, czułam się teraz tak spokojnie. Wiedziałam, że w całości trzyma mnie tylko moja podpora. Czując delikatny dotyk na włosach i słysząc rytmiczne bicie, czułam sie po prostu bezpieczna. Nagle otworzyłam szeroko oczy z przerażenia.
Wszystko byłoby cudownie, tylko że moja "podpora" oddycha, ma aksamitny głos i ciągle powtarza "Wszystko będzie dobrze". W dodatku ma na imię Ji Yong. Odskoczyłam zawstydzona, zdając sobie sprawę, że stałam do niego przytulona. Oczywiście z tego całego pośpiechu, potknęłam się o nogi jednego z członków Big Bang, który stał za mną i omal nie rąbnęłam twarzą o podłogę. OMAL. Poczułam, jak ktoś mocno złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Spojrzałam się na niego wystraszona.
Ujrzałam błękitne tęczówki, a zaraz potem szeroki uśmiech. Niektórym jego wygląd mógłby się wydawać przerażający, ale według mnie on był całkiem uroczy.
- Nic ci nie jest? - zapytał niskim głosem. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku, ani wydobyć z siebie jakiegoś dźwięku. Pokręciłam głową. Chłopak zaśmiał się - Jestem T.O.P.
Nagle poczułam szarpnięcie i znalazłam się kawałek dalej. Rozejrzałam się zaskoczona i zobaczyłam Ji Yonga, który patrzył na T.O.P'a z obojętną miną. Spojrzałam się na niego zła i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego jestem na niego skazana.
- Uważaj na nią - powiedział do swojego przyjaciela - Od teraz jest nasza asystentką.
Nagle atmosfera wydała mi się dziwna. Spojrzałam się na tą parę. Wpatrywali się w siebie, szeroko uśmiechnięci, ale można było wyczuć, jakby toczyli między sobą zaciętą walkę. Zamrugałam parę razy i już miałam zabrać głos, gdy nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.
- Panienko Ka Na - odezwała się sekretarka - Nie chcę się wtrącać, ale radziłabym panience porozmawiać z dyrektorem.
Spojrzałam się zaskoczona na dziewczynę. Nagle poczułam się, jakbym pierwszy raz ją ujrzała. Dziewczyna była młoda, pewnie w moim wieku. Zawsze schludnie ubrana, cicha i doinformowana. Zrozumiałam, że teraz mówiła z sensem i jeszcze nie jeden raz przyda mi sie jej pomoc.
- Dzięki… - zaczęłam, lecz od razu zawahałam się przy imieniu. przebiegłam szybko w myślach listę pracowników. Jak zwykle moja pamięć była niezawodna. - Ga Yun - dokończyłam, a dziewczyna uśmiechnęła się do mnie słodko i odeszła.
Wzięłam potężny wdech, obmyślając cały plan. Chciałam tylko zakończyć już ten cały parszywy dzień. Odwróciłam się do chłopaków z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wybaczcie to całe zamieszanie - zaczęłam. - Teraz zaprowadzę was do naszego Dyrektora, a potem zorganizuję oprowadzenie was po budynku. Chodźcie za mną.
- Świetnie - zawołał Ji Yong i ruszył za mną. Nagle objął mnie ramieniem - A tak właściwie, Ka Na, jak stałaś się asystentką, albo lepiej, menedżerką?
Spojrzałam się na niego jak na idiotę i strzepnęłam jego rękę.
- PO prostu byłam najlepiej wykwalifikowana ze wszystkich chętnych - odparłam, jakby to było oczywiste. nagle Ji Yong zaczął się śmiać.
- Cała ty.
- Co to ma znaczyć? - oburzyłam się, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Tylko ty mogłaś nie wykorzystać do tego swoich powiązań z Dyrektorem - dodał rozbawiony.
Spojrzałam się na niego, nie mogąc uwierzyć, ze zachowuje się przy mnie tak swobodnie, jakbyśmy nadal byli w liceum i nic między nami się nie wydarzyło. Przyśpieszyłam kroku, chcąc szybciej porozmawiać z ojcem. Kiedy znaleźliśmy się na najwyższym piętrze, wyparowały ze mnie wszystkie siły. Po całym piętrze biegali pracownicy. Zdziwiłam się, że cały personel panikuje z jednego powodu. Coś mi się tu nie zgadzało.
Nagle obok mnie przeszła znajoma osoba. Luźna kita podskakiwała na jej głowie za każdym krokiem. Złapałam ją szybko za łokieć. Dziewczyna zatrzymała się i zamrugała parę razy, zdziwiona.
- Joo Lee - zaczęłam - Co się tu dzieję?
Dziewczyna zaśmiała sie nerwowo.
- Ee.. więc - zaczęła i uśmiechnęła się niepewnie - Jakby to powiedzieć... Wszystkie komputery padły.
- Jak to padły? - zapytałam z przerażeniem. Przecież wszystko nie może dziać się jednego dnia!
- Po prostu działały... i nagle się wyłączyły - zaśmiała się ponownie - Nie przejmuj się, szefowo, zaraz wszystko naprawimy. - Zasalutowała z uśmiechem. - Miejmy tylko nadzieję, że nasze prace nie przepadły - dodała z rozpaczą.
Westchnęłam zrezygnowana. Nie było sensu zaprowadzać teraz zespół do Dyrektora. Odwróciłam się do chłopaków.
- Przepraszam was - zaczęłam - To was pierwszy dzień, a w firmie już same problemy - Westchnęłam i przejechałam ręką po swoich włosach - Proponuję zrobić dzisiaj dzień wolny, a jutro zaczniemy wspólną pracę. Naprawdę przepraszam...
- Nie ma problemu - odparł wysoki, umięśniony brunet. Nawet pod zwykła szarą koszulką widziałam zarys jego mięśni. Obstawiałam, że to Taeyang.
Reszta zespołu zgodnie pokiwała głowami i zaczęli się kierować do wyjścia.
- Zaczekajcie! - zawołałam szybko i złapałam Joo Lee, która już zdążyła wyjąć lizaka i próbowała niepostrzeżenie ulotnić się. - To jest Choi Joo Lee, jedna z pracownic, która chętnie oprowadzi was po budynku.
- Eonni! - zawołała przerażona dziewczyna.
- Jest trochę nieśmiała, ale zawsze się garnie do roboty! - zawołałam rozbawiona i poklepałam przyjaciółkę po plecach.
Dziewczyna spojrzała się na mnie z przerażeniem. Nagle podszedł do nas T.O.P, a zaraz za nim Seungri.
- To będzie dla nas przyjemność - powiedział ten pierwszy i oboje użyczyli jej swojej ręki.
Joo Lee nieśmiało złapała ich pod ramię i udali się w kierunku windy. Odetchnęłam z ulgą. Ji Yong nagle przystanął, krzyknął coś do chłopaków i wrócił do mnie. Patrzyłam się na niego wyczekująco. chciałam jak najszybciej wejść już do gabinetu Dyrektora i porozmawiać z tatą. Ji Yong schował dłonie do kieszeni. Utkwił wzrok w czubkach swoich butów. Stałam tak kilka sekund, czekając aż wydobędzie z siebie jakiś dźwięk, lecz kiedy nadal sie nie odzywał, odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
Nagle poczułam mocny uścisk na nadgarstku i silne szarpnięcie. Zaraz potem byłam wtulona w klatkę piersiową Ji Yonga. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Czułam silny zapach jego perfum. Stałam w bezruchu, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Co-co - jąkałam się - Co ty robisz?
Chłopak wzruszył ramionami, po czym spokojnie dodał:
- Miałem taką ochotę.
Odepchnęłam go od siebie. Nagle ogarnęła mnie złość. Nienawidziłam tego, że on ciągle zachowywał sie w stosunku do mnie taj normalnie, jakby nic między nami się nie zmieniło. Pragnęłam zrzucić winę na niego za wszystkie dzisiejsze nieszczęścia.
- Boli cię jeszcze? - zapytał nagle.
Zmarszczyłam brwi.
- Co? - warknęłam.
- Nos - odparł prędko - Boli?
Zdezorientowana dotknęłam swojego zniekształconego nosa, zdając sobie sprawę, że boli jak diabli. Tak przejęłam się sprawami firmy, że zapomniałam o bólu.
- Trochę - odparłam, krzywiąc się lekko.
- Obiecałaś, ze po pracy pójdziesz do szpitala, pamiętasz? - Nie dając mi czasu na odpowiedź, mówił dalej - Poczekam na ciebie na dole i odwiozę cię.
- Nie trzeba - odparłam prędko, lekko się rumieniąc. czułam sie zawstydzona, widząc jego troskę - Sama dam sobie radę i...
- Będę czekał - przerwał mi i pobiegł za resztą zespołu.
Patrzyłam za nim z niedowierzeniem. Zastanawiałam się kim w końcu jest ten chłopak i czemu znów chce zniszczyć moje życie. I to akurat teraz.
*
Delikatnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Panowała całkowita cisza, co nie pasowało do tego całego zamieszania. Weszłam dalej, myśląc, że nikogo nie ma.
- O, Ka Na. – podskoczyłam z przerażenia. – Potrzebujesz czegoś?
Spojrzałam się na niego zaskoczona. W całej firmie panował kompletny chaos, a on siedział sobie przy biurku i bawił się kostką Rubika.
- Tato! – zawołałam, podpierając ręce biodrach- Co ty wyprawiasz?
- Aktualnie nic ważnego. Rozmyślam, a co? – zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Mam na myśli ogólnie! – zawołałam zła – Czemu niszczysz firmę? Przecież wiesz jak bardzo ona jest dla nas ważna!
- To tylko jedno zwolnienie…
- Male ogromna przerwa w pracy! – krzyknęłam, po czym wzięłam potężny wdech – Czy to przeze mnie? To twoja zemsta na mnie?
Tata szeroko otworzył oczy ze zdumienia i szybko wstał z miejsca.
- Nie, Ka Na, przecie wiesz, że to nie twoja wina. – łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Złapałam rozpaczliwie powietrze i przetarłam oczy –Ka Na – powiedział czule i przytulił mnie. Czułam, jak delikatnie głaszcze mnie po włosach. – Za bardzo się przejmujesz, dziecko. Może powinnaś na dzisiaj skończyć pracę? Widać, że jesteś zmęczona i nie przejmuj się resztą, ja się tym zajmę. Twój ojciec też czasami musi się wykazać – zaśmiał się.
Nagle usłyszeliśmy pukanie. Odskoczyłam od taty i przetarłam szybko oczy.
- Przepraszam, że przeszkadzam – usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam się na przybysza i rozpoznałam Rena. Chłopak przyjrzał się nam w milczeniu, po czym odchrząknął głośno – Słyszałem, że macie mały problem z reżyserem. – spojrzał się prosto w moje oczy i uśmiechnął pokrzepiająco – Myślę, że mogę jakoś temu zaradzić.,
Spojrzałam się na tatę, który zapewne miał podobną minę do mojej, ale zaraz uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie.
- Cudownie!
*
Ledwo idąc, ruszyłam w kierunku windy. Byłam zmęczona całym dniem roboty. Za oknem było już ciemno, a w budynku znajdowali się tylko ochroniarze. Zjechałam na sam dół. Ból rozsadzał moją czaszkę. Nawet nie byłam pewna jego dokładnego miejsca. Wyjęłam z torby jakieś tabletki i szybko je połknęłam. Byłam ostatnim pracownikiem, więc jeden ze strażników od razu zamknął za mną drzwi.
Odetchnęłam głęboko, czując orzeźwiające, chłodne powietrze. Miałam nadzieję, że to mi jakoś pomoże.
- Ka Na! – podskoczyłam z przerażeniem. Było ciemno. Byłam sama. W dodatku byłam dziewczyną, to zawsze kończy się na jednym… - Ty naprawdę jesteś szaloną pracoholiczką – zaśmiał się.
Zmrużyłam oczy, co na niewiele się zdało w tak słabym świetle ulicznym. Po chwili rozpoznałam tą osobę.
- Suga? – zdziwiłam się i podeszłam do niego bliżej – Co ty tutaj robisz?
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Pomyślałem, że skoro już jestem na miejscu, to przywitam się jak należy z moją eks.
Patrzyłam na niego z niedowierzeniem, po czym wybuchłam śmiechem.
- Czy ty zawsze musisz taki być? – zapytałam rozbawiona – Przez to boli bardziej – dodałam, lekko dotykając się w okolicach serca.
Suga nagle posępniał i wzruszył ramionami. Zaczął rozglądać się dookoła lekko zmieszany. Zastanawiałam się co robić, jak się przy nim zachowywać. Oboje zdecydowaliśmy, że pora zakończyć to, co między nami było, więc nie ma między nami żadnych nieporozumień.
- Wiesz… - zaczęliśmy razem, co przełamało lody. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Słyszałem, że miałaś dziś mały wypadek.
- Już wszyscy wiedzą? – odparłam niezbyt zaskoczona.
- Pytałem sekretarki o której kończysz – powiedział z uśmiechem – Ona mi powiedziała. Znając ciebie, domyśliłem się, że zostaniesz do późna w pracy, a potem pewnie podarujesz sobie wizytę w szpitalu.
- Nieprawda, właśnie się tam wybierałam – odparłam, nie chcąc wyjść na taką przewidywalną. Suga roześmiał się głośno. Skrzyżowałam ręce, niezadowolona, że mi nie uwierzył. – I morał z tego taki? – ciągnęłam dalej.
Suga odszedł kawałek i nagle oślepiły mnie światła. Podeszłam do niego i wtedy otworzył drzwi do samochodu i uśmiechnął się zawadiacko.
- Uznałem, że muszę się o ciebie zatroszczyć i podwieźć do szpitala.
Spojrzałam się na niego wzruszona. Zawsze dbał o mnie, martwił się. Bardzo długo cierpiałam po naszym rozstaniu. Moja mama bardzo go lubiła. Pamiętam jak pocieszała mnie, gdy zerwaliśmy, a na jej pogrzebie spędziłam wtulona w niego przez całą ceremonie. Specjalnie opuścił dzień trasy koncertowej i był to ostatni raz kiedy go widziałam.
Zakryłam dłonią usta, czując jak znów ogarnia mnie rozpacz na myśl o tych przykrych wydarzeniach. Nagle poczułam czyjeś ramiona, otaczające mnie. Suga delikatnie przyciągnął mnie do siebie, a ja starałam się nie zapłakać mu całej koszulki. Znał mnie naprawdę bardzo dobrze i wiedział, co teraz przeżywam.
- W porządku? –pokiwałam głową, dłonią ścierając łzy z twarzy. – Chodź, zawiozę cię do szpitala, a potem będziesz mogła odpocząć w domu.
Uśmiechnęłam się lekko do niego i wsiadłam do samochodu, z dziwnym poczuciem, jakby ktoś mnie obserwował.
*
- Lepiej się teraz już czujesz? – zapytał Suga, kiedy byliśmy już w drodze do mojego domu.
- Trochę – odparłam, dotykając mojego nosa – Tylko lekki dyskomfort tym plastrem. – Uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak roześmiał się wesoło, parkując przed moim domem. Wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Cieszę się, że znów się spotkaliśmy i dziękuję za troskę – powiedziałam i skrzyżowałam ramiona, czując przenikające mnie zimno tego późnego wieczoru.
- Teraz będziemy widywać się częściej – dodał, zdejmując z siebie bluzę i zarzucając mi ją na ramiona – Nie protestuj – powiedział szybko, widząc, że nie chcę się sprzeciwić – Oddasz mi ją jutro – dodał, puszczając mi oczko. Objął dłońmi moją twarz. Dzieliło nas parę centymetrów Zaczerwieniłam się, czując naszą bliskość. Serce mi przyśpieszyło . Suga parsknął śmiechem, pocałował mnie w czoło i od razu ruszył do samochodu.
- Widzimy się jutro! – krzyknął na odchodnym i odjechał.
Patrzyłam za nim zamurowana. Otuliłam się szczelniej bluzą i ruszyłam w kierunku domu. Niezbyt uśmiechało mi się siedzenie samej w takim „pałacu”. Tata wyjechał w interesach do Japonii i powinien wrócić dopiero koło południa, następnego dnia.
- Dobrze się bawiłaś? – usłyszałam nagle czyjś zimny głos. Uniosłam wzrok i otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
- Ji Yong? – zapytałam lekko przerażona.
Chłopak stał oparty na werandzie i wpatrywał się we mnie z wściekłością.
- Co ty tu robisz? – zapytałam.
Parsknął śmiechem.
- Ładnie to tak późno wracać do domu? – zbył moje pytanie – Jeszcze obściskujesz się przed domem z jakimś obcym facetem. Co jeśli zobaczyłby cię ojciec?
Spojrzałam się na niego zdumiona. Pomału ogarniała mnie złość.
- Suga wcale nie jest obcy, a taty nie ma w domu – odparłam zła – Poza tym co cię to obchodzi. Jestem już dorosła. Czemu ja się w ogóle tłumaczę? – dodałam do siebie.
- Suga… -pokiwał głową – To jego bluza?
Kiwnęłam głową. Ji Yong szybko zdjął swoją marynarkę. Zabrał ode mnie bluzę Sugi i zarzucił na mnie swoje okrycie.
- Nie potrzebuję już tego – powiedziałam, zabierając od niego bluzę – Jestem już pod domem.
- Nie marudź – odparł, mocniej mnie opatulając. Złapał moje dłonie, objął swoimi i zaczął je pocierać i na nie dmuchać. Wyglądał na smutnego i trochę przygnębionego. Wpatrywałam się w niego w ciszy. Patrzyłam jak jego długie palce wędrują po moich dłoniach. Jak układa usta przy każdym wydechu. Nagle podniósł wzrok i spojrzał się na mnie.
- Naprawdę o mnie zapomniałaś, czy zrobiłaś to specjalnie? – zapytał nagle.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi. Po chwili przypomniałam dobie, że przecież chciał mnie zawieźć do szpitala.
Ji Yong roześmiał się.
- Nic nie mów – powiedział, puszczając moje dłonie – Już wszystko wiem.
- Przepraszam! – zawołałam szybko – Czekałeś na mnie przez ten cały czas? – zapytałam zaskoczona.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Parę godzin przed firmą, parę godzin przed domem.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Na tym zimnie? – zapytałam przerażona – Jesteś kompletnym idiotą!
Roześmiał się.
- Tak sądzisz?
Szybko zdjęłam z siebie marynarkę i oddałam mu z powrotem, po czym dotknęłam jego czoła i od razu syknęłam.
- Jutro zaczynasz niezłą harówkę i tak się urządziłeś? – krzyknęłam zła – Głupek – dodałam spokojniej i otworzyłam drzwi.
Wepchnęłam Ji Yonga do środka.
- Nie wiem czy to dobrze tak sami w domu…
- Zamknij się – burknęłam, nie tracąc czasu – I tak nie chciałam być sama.
Zaprowadziłam go do salonu i popchnęłam na kanapę. Rzuciłam w niego kocem i szybko pobiegłam do kuchni po jakieś leki. Wzięłam ze sobą ręcznik i miskę z zimną wodą. Kiedy wróciłam do salonu, Ji Yong spacerował sobie po pokoju, rozglądając się na wszystkie strony.
- Nie zmieniło się tutaj dużo – powiedział – Zniknęło tylko parę zdjęć.
- Akurat te, na które nie dało się już patrzeć – powiedziałam beznamiętnie, mając na myśli zdjęcia moje i Ji Yonga, kiedy jeszcze byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Odstawiłam szybko miskę i złapałam Ji Yonga za rękę – Przestań już się rozczulać i kładź się na tej kanapie.
Połknął grzecznie leki ode mnie i położył się. Przykryłam go kocem i od razu ułożyłam mokry ręcznik na czole. Odetchnęłam z ulgą. Dawno się nikim nie musiałam tak zajmować i bałam się że nic mu nie pomogę. Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Ji Yong tylko wpatrywał się przed siebie nieobecnym wzrokiem. Po jakimś czasie zwilżyłam mu ponownie ręcznik.
- Dzięki, że się mną zajmujesz – powiedział nagle, spoglądając na mnie.
- W końcu jesteś moim klientem. Muszę o wszystkich dbać – powiedziałam kładąc ręcznik na jego czole.
- Zabolało – odparł ze śmiechem.
Westchnęłam, przeraźliwie zmęczona. Usiadłam na podłodze, przy kanapie i podciągnęłam nogi pod brodę.
- Czemu na mnie czekałeś? - zapytałam cicho.
Patrzyłam, jak wolno oddycha przez usta. Wpatrywałam się, jak jego długie rzęsy wędrują w górę i w dół. Gdyby nasze ostatnie spotkanie nie było tak okropne, mogłabym nawet powiedzieć, że za nim tęskniłam. Ale nie teraz.
- W sumie nie wiem – odpowiedział po dłuższej chwili – Chyba za tobą tęskniłem.
- Brzmi jak kłamstwo.
- Ale nie jest – ledwie go dosłyszałam. Po paru minutach zabrał głos – Suga to twój chłopak?
Wstałam od razu z miejsca, nie chcąc się wplątać w głupią konwersację.
- Nie twój interes – powiedziałam ostro – Spróbuj zasnąć, a ja idę wziąć kąpiel.
- Mogę ci towarzyszyć? – zapytał ze śmiechem.
- W życiu! – krzyknęłam i udałam się w stronę łazienki.
OMG Ji Yong za nią tęsknił dikbdyikbd tylko kurcze co się między nimi stało w przeszłości i czemu do cholery ona nie jest ze Sugą? On jest taki cute ;) Jestem ciekawa dalszej historii. Czekam na kolejny rozdział. NAJWIERNIEJSZA FANKA ALICJA
OdpowiedzUsuńHehe, w końcu jestem na bieżąco (tak wiem, tyle było do nadrobienia!). Ogólnie to tak, mam już swoje teorie, a mianowicie: Ka Na i Ji Yong byli parą za czasów liceum, ona w nim zabójczo zakochana, a on wyjechał z Korei ze swoją grupą nawet nie mówiąc jej słowa. Dlatego ona jest wkurzona. A on zobaczył co stracił.
OdpowiedzUsuńKa Na po jego wyjeździe wpadła w imprezoholizm, teraz go obwinia o to, że jej mama widziała ją w takim stanie przed śmiercią. Ta znowu wstrząsnęła nią na tyle, że przestała pić... do czasu aż znowu zobaczyła JY.
Związek z Sugą według mnie był taką odskocznią po JY, taką zieloną wyspą na morzu tego całego emocjonalnego bajzlu. On dał jej spokój ducha, a tego potrzebowała.
Wgl, zrobiłaś z Ka Na taką rozchwytywaną wspaniałość. xD Ciekawe, czemu... :P
No, ciekawe czy z czymś trafiłam i czy teraz wszystko zmienisz, bo trafiłam ze wszystkim. XD
Czekam na więcej, więc się nie obijaj. :*
Weny! :D
HAHAHAHAHHAHAAH. Chciałabyś :P
OdpowiedzUsuń