niedziela, 31 stycznia 2016

06 ~geudae johahaeyo ~


Nie minęła sekunda, jak Ji Yong wystąpił przed zebranych, szeroko uśmiechnięty. Próbowałam się opanować, nie chcąc pokazać po sobie zmieszana. Wbiłam w niego nienawistne spojrzenie.
- Oczywiście, Ka Na – powiedział chłopak, tryskając energią –Dla ciebie wszystko – dodał, puszczając mi oczko.
Przewróciłam oczami i wyszłam czym prędzej na korytarz, czując jak oblewam się rumieńcem. Usłyszałam jak trzaskają drzwi.
- Oppa! – zawołał uradowany i objął mnie ramieniem – Nazwałaś mnie oppa! Mogę już umierać – dodał rozmarzony.
Spojrzałam się na niego spode łba.
- Umieraj – burknęłam – Z chęcią zajmę się twoim pogrzebem.
-Uu – odszedł kawałek i przyjrzał się mi – Coś nie w humorze?
Nagle poczułam jak ogarnia mnie złość.
- Po prostu mnie wkurzasz! – krzyknęłam na niego, wyładowując emocje – Mam cię już dość. Przez ciebie powiedziałam nawet coś, czego obiecałam sobie już nigdy do ciebie nie powiedzieć! – oddychałam ciężko.
Chyba trochę przesadziłam, ale nie mogłam nic na to poradzić. Te emocje tak długo kotłowały się we mnie, a Ji Yong sprawił, ze wszystko we mnie wyparowało… i czułam się teraz o wiele lepiej.  Odchrząknęłam i poprawiłam kosmyki, które spadły mi na twarz.
- Chodź za mną- powiedziałam spokojniej i ruszyłam przed siebie.
Słyszałam za sobą kroki Ji Yonga. Nic się nie odzywał i nagle poczułam wyrzuty sumienia. Chyba naprawdę potraktowałam go zbyt ostro.
- Gdzie właściwie idziemy? – zapytał cicho.
- Na spotkanie z moim ojcem – odparłam szybko i przyśpieszyłam kroku.
Zapukałam lekko do drzwi gabinetu i weszłam do środka. Tata od razu wstał z miejsca, gdy tylko nas zobaczył.
- Ji Yong – podszedł do nas i podał rękę chłopakowi – Pokaż się chłopie. – Przyjrzał się mu uważnie i uśmiechnął się szeroko – Wyrosłeś ! – zaśmiał się krótko – Ależ te dzieci szybko rosną!
- Miło pana znowu widzieć – odpowiedział, uśmiechając się przyjaźnie.
- Zmieniłeś się, muszę to przyznać – mówił dalej. – Wyprzystojniałeś i w dodatku masz smykałkę do mody – przyjrzał się mu dokładniej i zmarszczył brwi – Wydaję mi się, że mam podobna bluzkę gdzieś w domu… - nagle roześmiał się głośno – Będę musiał ją znaleźć, wtedy będę trendy jak ty.
Zaśmiałam się sztucznie, nie chcąc by wyszło na jaw, że to tak naprawdę jego bluzka, a Ji Yong spędził u nas noc. Poczułam jak na policzki wypływają mi rumieńce na myśl o wczorajszej nocy.  Zerknęłam szybko na Ji Yonga, który uśmiechał się życzliwie do mojego ojca, nie pokazując po sobie jakiegokolwiek zmieszania. Albo jest totalnym idiotą albo bardzo dobrym  aktorem.
- Ka Na, słońce, dobrze się czujesz? – zapytał nagle mój ojciec. Spojrzałam się na niego zdziwiona. Z troską podszedł do mnie i delikatnie dotknął mojego czoła – Jesteś cała rozpalona.  Może powinnaś zrobić sobie dzisiaj wolne?
Odtrąciłam szybko rękę taty, niezadowolona, że aż tak po mnie widać.
- Nic mi nie jest – bąknęłam. Po czym zerknęłam szybko na Ji Yonga.
Ten, widząc moje spojrzenie, uśmiechnął się szeroko. W tym momencie poczułam się, jakby coś zdzieliło mnie po twarzy z tysiąc razy. Ten wyraz twarzy… Pierwszy raz zauważyłam podobieństwo do starego Ji Yonga, do mojego przyjaciela z dzieciństwa. Do oppy. Poczułam dziwne ukłucie w klatce piersiowej.
- Może to ja tak na ciebie wpływam, co Ka Na? – powiedział nagle.
Nagle całe wcześniejsze odczucia wyparowały, a na ich miejsce znów pojawiła się złość.  Patrzyłam na Ji Yonga i niemal czułam, że za chwilę rzucę się na niego i wydrapię mu oczy.
- A co tam u twojego ojca? – zapytał szybko  mój tata, wyczuwając napiętą atmosferę.
- Wszystko dobrze, dziękuję .
- To wspaniale, wspaniale- mruknął. Widać było, że nagle trochę spochmurniał. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie chciałam o to pytać w obecności Ji Yonga. – No cóż nie będę cię dłużej zatrzymywać – odparł nagle – Wiem, ze masz sporo pracy, a ja chciałem się tylko przywitać. – podszedł z powrotem do biurka. – Mam nadzieję, że kiedyś wpadniesz do nas na obiad. Byłoby nam bardzo miło.  – uśmiechnął się wesoło. – Teraz możecie już wracać do pracy. – Już mieliśmy się wycofać, gdy nagle mój ojciec dodał :- A i Ji Yong, opiekuj się, proszę, moją córką.
Przewróciłam oczami i już chciałam zaprotestować, mówiąc, że sama umiem o siebie zadbać, lecz głos zabrał Ji Yong.
- Oczywiście – skłonił się lekko – Zrobię to z wielką przyjemnością.
*
Gdy tylko wyszłam z gabinetu, przyśpieszyłam kroku, płonąc z wściekłości. Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedział Ji Yong. Policzki płonęły mi z zawstydzenia. Zatrzymałam się gwałtownie przed moim gabinetem i odwróciłam się twarzą do Ji Yonga. Chłopak wyglądał na zdziwionego, jakby to co się wydarzyło było dla niego normalne.
- Co to miało znaczyć?! – krzyknęłam na niego.
- Ale o co ci…
- Po co na siłę znów próbujesz zrujnować mi życie? – nie dałam mu dojść do głosu.
- Ka Na, ja nie… -  próbował mnie uspokoić, ale z nieznanego mi powodu nie mogłam po prostu odgonić od siebie tych uczuć. Słysząc od niego te słowa, które tak bardzo pragnęłam usłyszeć te parę lat temu, po prostu wszystko we mnie wybuchło.
- Po co to wszystko robisz? – krzyknęłam, a łzy napłynęły mi do oczu.
- Możemy porozmawiać na spokojnie? – zapytał.
- Przestań pieprzyć!
- Dobrze, dobrze – wyciągnął przed siebie ręcę, chcąc mnie uspokoić – Powiedziałem to, co chciałem powiedzieć, okay?
- To czemu, kurwa, teraz?! – wytarłam oczy, nie chcąc rozkleić się w tym momencie.
Ji Yong rozejrzał się szybko po korytarzu.
- Słuchaj – powiedział i złapał mnie szybko za nadgarstek, zaciągając do gabinetu. – Jeszcze jak się przyjaźniliśmy twoja mama poprosił mnie, bym się tobą zaopiekował.
Nagle poczułam ogromną pustkę. Wydawało mi się, jakbym w ogóle nie rozumiała, co Ji Yong do mnie mówi.
- Moja mama?
- Parę dni przed jej śmiercią zadzwoniła do mnie – otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzałam się na chłopaka – Ka Na. – Podszedł do mnie bliżej. – Twoja mama wiedziała, że jest ci ciężko i bała się o ciebie – Poczułam jak uginają się pode mną kolana. Ji Yong szybko złapał mnie za ramię i podtrzymał. – Zapytała mnie, czy pamiętam co jej obiecałem . – Patrzyłam się na niego z niedowierzeniem. – Dodała, że to najwyższa pora spełnić swoją obietnice.
Spojrzałam się na ziemię. Byłam kompletnie zagubiona. W tym momencie czułam tylko pustkę. Z oczu mimowolnie spływały mi łzy, ale nie miałam pojęcia dlaczego.
- Nie rozumiem – szepnęłam.
Ji Yong złapał mnie za podbródek i lekko uniósł głowę tak, abym na niego spojrzała. Kciukiem starł spływające po moich policzkach łzy. Uśmiechnął się lekko.
- Twoja mama wiedziała, że byłaś zagubiona i miała nadzieję, że ja mogę ci pomóc.
Miałam ochotę go wyśmiać, uderzyć z całej siły w tą przeklętą twarz. Nie mogłam pozbierać swoich myśli. Wszystko wirowało wkoło, jakbym była na jakiejś cholernej karuzeli. Nie wiedziałam co robić, co myśleć.  Miałam tyle pytań, że nie wiedziałam które zadać.
Zmarszczyłam brwi i odtrąciłam dłoń Ji Yonga. Wbiłam w niego nienawistne spojrzenie. Czułam jak wściekłość znów rozgrzewa moje ciało.
- Ona zmarła pół roku temu – warknęłam –Czemu w takim razie dopiero teraz się pojawiłeś?
- Ja… ja… - zamyślił się, po czym odchrząknął – Myślałem, że moja obecność będzie jeszcze gorsza – zamilkł na chwilę, po czym dodał: - W sumie to bardzo się bałem.
Nagle cienka linka, trzymająca mnie w pionie pękła i wstrząsnął mną szloch. Wytarłam rękawem nos, po czym uśmiechnęłam się do Ji Yonga przez łzy.
- Nienawidzę cię – szepnęłam.
- Wiem – odparł spokojnie i przyciągnął mnie do siebie.
Uznałam, że ten jeden raz mogę się poddać. Mocniej ścisnęłam Ji Yonga, czując się bezpiecznie.  Czułam się, jakbym pierwszy raz tak naprawdę płakała, jakbym dopiero teraz pozbywała się całego smutku. Czułam się, jak za dawnych czasów, gdy jeszcze wszystko było piękne, a nasza przyjaźń trwała. Potrzebowałam teraz tej bliskości.
Pomału otworzyłam oczy. Nagle ponad ramieniem Ji Yonga zauważyłam znajomą blond czuprynę i przepełnione bólem oczy.
- Przepraszam,  nie chciałem przeszkadzać – powiedział szorstko i już zaczął się wycofywać.
- Suga… - zaczęłam i szybko odepchnęłam od siebie Ji Yonga.
- Wpadnę później – dodał cicho.
- Możesz już nie wpadać – warknął Ji Yong.
Suga tylko zerknął szybko na niego i odszedł. Uderzyłam lekko Ji Yonga w ramię.
- Au – powiedział – Za co?
Przewróciłam tylko oczami i wybiegłam za Sugą.  Zauważyłam go przed windą. Szybko do niego podbiegłam i złapałam go za rękę.
- Suga… - zaczęłam.
Chłopak nagle odwrócił się. Popatrzył na mnie z bólem, po czym uśmiechnął się smutno.
- Wiem, przecież już skończyliśmy ze sobą, prawda? – wziął głęboki wdech i podniósł swoją dłoń. Delikatnie  pogłaskał mnie po policzku. W tym samym momencie winda wjechała na górę. – Nie przejmuj się mną, Ka Na.  Wszystko jest w porządku.
- Ale… - zaczęłam.
-Dzięki, noona. Widzimy się później – pomachał mi szybko, wszedł do windy i już po chwili zniknął z mojego pola widzenia.
Stałam tak przez chwile zszokowana, wpatrując się w drzwi windy.  Zastanawiałam się za co on mi dziękował. Poza tym znów nazwał mnie ‘nonną’. Jakoś nie czułam się z tym najlepiej. Poczułam lekkie ukłucie w klatce piersiowej.
- Ale się porobiło – nagle obok mnie pojawił się Ji Yong.
Zerknęłam na niego zniesmaczona.
- Aigoo – burknęłam. – Wracaj już do pracy.
- Magiczne słowo – odparł z szerokim uśmiechem.
- Aish – westchnęłam, wbijając w niego wkurzone spojrzenie. – Wracaj do pracy, oppa – warknęłam, mając już dość tej rozmowy. Weszłam z  powrotem do mojego gabinetu i trzasnęłam drzwiami.
*

Siedziałam w bufecie z dziewczynami. Ryu rozglądała się zachwycona na wszystkie strony i zagadywała resztę.  Wepchnęłam do buzi kolejną porcję zupy. Bezwiednie pochłaniałam coraz to nowsze porcje. Wpatrywałam się zamyślona przed siebie.  Zastanawiałam się dlaczego moje życie tak nagle się rozwaliło. Za bardzo boję się tego, co może się przydarzyć, jakbym wiedziała, że czeka na mnie coś okropnego. Może pomsta z nieba za moje dotychczasowe, beznadziejne życie.
-Ka Na – Chae In pomachała dłonią tuż przed moją twarzą – Jesteś jeszcze z nami?
- Ta – burknęłam.
- Już się zaczynałam martwić – skrzywiła się – Wpatrywałaś się przed siebie, jakbyś chciała kogoś zabić. Poza tym makaron wypada ci z ust.
Zaskoczona szybko złapałam serwetkę i wytarłam usta.
- Przepraszam – bąknęłam.
Czułam się strasznie zmęczona. Wszystko mnie bolało i w dodatku ta cała dzisiejsza rozmowa z Ji Yongiem przyprawiła mnie o ból głowy.
- Mam pomysł! – zawołała Chae In, szeroko uśmiechnięta. Włosy miała spięte luźno w koka. Dzisiaj założyła czarne, obcisłe spodnie, czarno-białą koszulę, a  na nogach miała czarne vansy.
Wbiłam w nią złowrogie spojrzenie.
- Nie – warknęłam.
Wszystkie spojrzały się na mnie zaskoczone.
- Jeszcze nic nie powiedziałam! – zaprotestowała Chae In.
- Nie idę na żadną imprezę.
- Ka Na! – wzburzyła się moja przyjaciółka – Tylko do mnie do restauracji. Będzie już zamknięte, więc zero ludzi. – Kiwnęła głową na Ryu i dodała spokojniej – Trzeba uczcić przybycie nowej koleżanki.
Zerknęłam na dziewczyny, które zgodnie pokiwały głowami i patrzyły się na mnie błagalnie. Czułam się niemal, jakby trójka małych psiaków błagała mnie o smakołyk. Nie mogłam im odpuścić.
- Zgoda – burknęłam – Ale jutro rano idę do pracy, więc nie będę długo siedziała. – Odetchnęłam głęboko, próbując pozbyć się tego całego zmęczenia atakującego moje ciało. – Niektórzy nie mają tyle wolnego. – Wbiłam w dziewczyny swoje spojrzenie. Pierwszy raz dziękowałam, że pracuję ponad godziny.
- Czy ja usłyszałem wolne? – ktoś wesoło odezwał się tuż za mną – Pewnie szykuje się jakaś impreza?
Podskoczyłam lekko i odwróciłam się szybko do Seungri i chciałam już mu coś odpowiedzieć, lecz nagle wstała Chae In. Wyglądała jakby miała zaraz paść na kolana i oddać hołd chłopakom. Jej oczy błyszczały się z zachwytu.  Uniosłam zdziwiona brwi. Nie miałam pojęcia, co ona planuje zrobić.
- Witam. Jestem Baek Chae In, przyjaciółka Ka Na. – Ukłoniła się lekko. – Chcemy zrobić dzisiaj małe powitanie dla Ryu. – Uśmiechnęła się szeroko.
- Nas też możecie powitać ! – zawołał uradowany Daesung.
- Ale to wcale nie… - zaczęłam.
- Dla mnie bomba! – Chae In klasnęła z zachwytu w dłonie.
- Jaka bomba? – nagle z nikąd pojawił się Baekho z resztą. Chłopak szybko usiadł obok mnie i objął ramieniem, jak miał w zwyczaju to robić.
- Nie ma żadnej… - znów próbowałam zabrać głos.
- Też przyjdźcie! – zawołała nagle entuzjastycznie Joo Lee. Aron już znajdował się tuż obok niej.
Schowałam twarz w dłoniach, nie mogąc w to wszystko uwierzyć.
- To się robi komiczne. – burknęłam do siebie zrozpaczona.
- Co powiedziałaś? – Zaciekawił się Baekho.
                Uniosłam głowę i zauważyłam, że wszyscy wpatrują się z wyczekiwaniem we mnie.
- O co pytaliście? – zapytałam, próbując jakoś wybrnąć z tej niewygodnej sytuacji.
- Zgadzasz się? – zapytała Ryu.
                Wdziałam w jej oczach błaganie. Znajdowała się w nowym miejscu, więc nie dziwię się, że chce zawrzeć nowe znajomości. Westchnęłam.
- Róbcie co chcecie, ja pójdę po kawy – odparłam, chcąc jak najszybciej się z tą wydostać.
- Pójdę z tobą!
- Pójdę z tobą.
                Z zaskoczeniem spojrzałam się na chłopaków. Mogłam się domyślić, że Ji Yong nie da mi spokoju, ale zdziwiłam się, że T.O.P też sam się zgłosił.  Szybko odrzuciłam tą myśl i spojrzałam się znacząco na Ji Yonga, mając nadzieję, że zrozumie i da mi spokój.
- Ja pójdę z Ka Ną, więc możesz…
- Bardziej przydasz się tutaj, GD – odparł spokojnie jego przyjaciel.
                Byłam wdzięczna T.O.P za to. Wolałam już iść z nim, niż znów znosić towarzystwo Ji Yonga.
- Ma rację! – zawołała radośnie Ryu. – Masz idealne rysy twarzy! Pewnie pozowanie do zdjęć wychodzi ci bezproblemowo.
- No więc… - zaczął Ji Yong.
                Ryu albo wyczuła sytuacje i chciała mi pomóc, albo po prostu była w swoim świecie i musiała poruszyć ten temat. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć.
- Lepiej chodźmy teraz.            
                Z zaskoczeniem spojrzałam się na jego błękitne oczy, po czym kiwnęłam głową. Szybko wyszliśmy z budynku .
- GD musi cię bardzo dręczyć, co? – zapytał , po czym uśmiechnął się przyjaźnie. – Tak mi się wydawało, że będzie chciał z tobą pójść.
- Dziękuję – odparłam trochę zawstydzona.  T.O.P w tym momencie wydawał się strasznie uroczy.
                Chłopak zaśmiał się. Na ten dźwięk moje serce aż podskoczyło. Kawiarnia znajdowała się niedaleko, więc już prawie byliśmy na miejscu. Nagle lekko zakręciło mi się w głowie.
- Wiesz, ta akcja z ‘oppą’ była zabawna. – Z trudem stawiałam kolejne kroki. – Gdybyś widziała jaki jest radosny od tamtej pory. – Znów się zaśmiał. Kolejny zawrót głowy. – Jeśli nie chcesz by czuł się taki wyjątkowy, możesz do nas wszystkich mówić ‘oppa’. Chłopaki nie będą mieć nic przeciwko.
                Zaśmiałam się pod nosem. To by mogło być ciekawe.  Nagle przystanęłam i złapałam chłopaka za rękaw.
- Coś się stało?  - zapytał i odwrócił się do mnie. Spojrzałam się na niego przestraszona, ledwo go widząc. – Ka Na? Wszystko w porządku?
                Nagle jakby coraz bardziej się ode mnie oddalał. Widziałam tylko jak porusza ustami, wymawiając moje imię. I nagle cały świat zawirował mi przed oczami.

_____________________________
Wybaczcie, że tak długo, ale rozdziały będą tak dodawane.
Matura i te sprawy... :) 

2 komentarze:

  1. no no no, cudne :D W końcu come back!
    Fajnie lecisz z akcją. :d
    Czekam na więcej więc weny w szkole i czasu w domu na przepisywanie. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej ej podoba mi się! Ah ten GD co on ją tak męczy?? I czemu mama chciała żeby się nią opiekował? Chce więcej przeszłości! Ciekawi mnie imprezka powitalna :) OPPA!!! Wgl co jest z Ka Ną? ;( Czekam na dalsze rozdziały iewfiewhfiew
    Trochę się opuściłam, ale będę teraz grzeczna!!
    Twoja Najwierniejsza Fanka Alicja!! XXX

    OdpowiedzUsuń