Była piękna, gwieździsta noc. Stałam na ogromnym tarasie widokowym. Znałam to miejsce, z moich marzeń, jak i koszmarów.
- Zaraz się zacznie – poczułam ciepły oddech na karku.
Odwróciłam się i zauważyłam młodego Ji Yonga. Uśmiechnął się szeroko do mnie. Mimo, że byłam zdziwiona, poczułam jak moje usta rozciągają się w szerokim uśmiechu. Chłopak złapał mnie za ramiona i z powrotem skierował twarzą do pięknego widoku, rozciągającego się dookoła. Można było stąd oglądać całe, rozświetlone miasto.
- W tą stronę, panienko – szepnął mi do ucha, a ja zachichotałam. Już po chwili na niebie ukazały się pierwsze fajerwerki.
Patrzyłam zafascynowana na kolorowe rozbłyski. Ji Yong stanął obok mnie. To były najpiękniejsze fajerwerki w moim życiu…
Wiedziałam co się wydarzy.
Czyżbym cofnęła się w czasie? Może dostałam szansę nieba, aby naprawić swoje błędy?
- Oppa – powiedziałam nagle i odwróciłam się w stronę chłopaka.
Nie chciałam tego robić, a jednak nie mogłam się powstrzymać.
- Co tam, księżniczko? – zapytał szeroko się uśmiechając.
- Muszę ci coś powiedzieć –poczułam jak się cała czerwienie. Co się dzieję? Nie rób tego. – Oppa, ja… - Przestań! Stop. STOP, STOP. – Oppa, Kocham cię! – spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam szeroko.
Kąciki ust Ji Yonga pomału opadały. Wiedziałam co się wydarzy. Krzyczałam, chciałam uciec, a jednak zostałam w miejscu, czekając na te okropne słowa.
- Ka Na, ja… - zawahał się- Wybacz, Ka Na.
Nagle poczułam, jakby jakaś siła wypchnęłam mnie z tego obrazka. Widziałam jak Ji Yong oddala się ode mnie. Wyciągnęłam dłoń, chcąc po raz ostatni go dotknąć, lecz byłam już za daleko, aż w końcu pochłonęła mnie ciemność.
Już po chwili stałam w swoim pokoju w nowej, czerwonej sukience. Miałam iść z Ji Yongiem na jego bal na zakończenie szkoły. Miałam ochotę zerwać z siebie te rzeczy i uciec daleko stąd, ale tak jak poprzednio, nie mogłam nic zrobić. Widocznie to były tylko moje wspomnienia.
Tuż za mną pokazała się moja mama. Moje odbicie patrzyło na nią radośnie, ale prawdziwa ja zaczęła płakać na jej widok.
- Wyglądasz pięknie – powiedziała i przytuliła mnie mocno. – Ji Yong będzie zachwycony.
Uśmiechnęłam się smutno. Wtedy już wiedziałam, ze Ji Yong nic do mnie nie czuje. Obiecał mi wtedy, że moje wyznanie nie wpłynie na naszą przyjaźń. Poza tym nalegał, bym poszła z nim na bal, a wiedziałam jak mu na nim zależało.
- Ty też, mamo, wyglądasz pięknie – uśmiechnęłam się do niej –Baw się dobrze z tatą.
Próbowałam nacieszyć się jej widokiem. Niemal jakbym widziała ją na żywo, a nie tylko we wspomnieniu.
- Ji Yong przyjedzie po ciebie?
Kiwnęłam głową.
- Powinien zaraz być – odparłam. – Nie przejmujcie się mną i jedźcie już, bo spóźnicie się na imprezę.
Rodzice pojechali, minuty mijały, a po Ji Yongu nie było śladu.
Wiedziałam, że nie przyjedzie.
Wtedy zastanawiałam się, czy aby nie zapomniał, albo coś mu się stało?
Złapałam za telefon i wykręciłam jego numer. Brak sygnału. Musiało się coś stać. Zadzwoniłam ponownie. Nadal nic. Wykręciłam numer do jego domu i już po kilku sygnałach odebrał jeden z pracowników.
- Rezydencja Kwon.
- Dzień Dobry, czy jest może Ji Yong w domu?
- Oh, panienka Ka Na – usłyszałam zmęczony głos. – Panicz wyjechał przed chwilą.
- Wyjechał? – zdziwiłam się, po chwili odetchnęłam z ulgą. Po prostu się spóźni.
- Tak, ma samolot za 30 minut.
Poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
- Przepraszam. Samolot? – zapytałam zmieszana.
- Tak, panicz wyjechał do Japonii do ojca.
- Do ojca… - odparłam cicho. Byłam zmieszana. Zastanawiałam się czemu Ji Yong nie powiadomił mnie o tym.
- Czy… czy – zaczęłam – czy Ji Yong może kazał coś dla mnie przekazać?
W słuchawce przez chwilę panowała cisza.
- Nic panicz nie mówił.
Poczułam jak ogromny ból przeszył moje serce. Podziękowałam i rozłączyłam się. Opadałam zrezygnowana na kanapę. Czułam się pusta, nie wiedziałam dlaczego tak nagle zniknął bez słowa. Wyjęłam szybko komórkę i wysłałam wiadomość do Ji Yonga.
„Oppa, czemu tak nagle wyjeżdżasz? Coś się stało? Proszę, odezwij się.”
Czekałam z niecierpliwością na odpowiedź. Już po chwili mój telefon zadzwonił. Szybko odebrałam wiadomość. Za każdym razem, gdy czytałam tą wiadomość, trafiała do mnie ponura prawda. Łzy skapywały mi na ekran, zamazując obraz.
- Oppa… - szepnęłam, po raz wtóry czytając wiadomość. Miałam nadzieję, ze coś źle zrozumiałam.
„Nie dzwoń do mnie i nie pisz więcej.”
- To nie może być prawda – szepnęłam sparaliżowana.
Pod wpływem impulsu, wybiegłam domu i złapałam taksówkę, chcąc jak najszybciej dotrzeć na lotnisko. Nie wiem co ja sobie wtedy myślałam. Teraz widzę jak głupia byłam.
Na szczęście mieszkałam niedaleko lotniska, a na ulicach nie było korków i już po chwili byłam na miejscu. Biegłam przed siebie, a sukienka podskakiwała wokół mnie. Czułam jak łzy spływały mi po policzkach. Musiałam wyglądać śmiesznie. Zatrzymałam się na środku i zaczęłam się rozglądać. Ludzie patrzyli na mnie z obrzydzeniem i mijali szerokim łukiem. Nie zwracałam uwagi na nich. Pobiegłam dalej, mając nadzieję, że uda mi się go znaleźć. Wtedy go zobaczyłam.
Szedł w czarnym płaszczu, masce i czarnych okularach przeciwsłonecznych. Normalnie nikt by go nie rozpoznał, ale ja dokładnie znałam ten chód, a jego potargane włosy potrafiłam rozpoznać z daleka.
- Oppa! – krzyknęłam. – Ji Yong! – dodałam rozpaczliwie. Widziałam, że zareagował na swoje imię. Musiał mnie słyszeć, ale jakby udawał, że mnie nie widzi. – Ji Yong! – krzyknęłam ponownie.
Ji Yong zniknął za drzwiami prowadzącymi do samolotu. Krzyczałam za nim bez opamiętania. Łzy spływały mi ciurkiem po twarzy. Mój idealny makijaż musiał wyglądać w tej chwili jak najgorsze dzieło świata, ale mi było już wszystko jedno. Czułam się wtedy, jakby wyrwano mi część serca i zgnieciono na moich oczach. Wiedziałam, że on już nie wróci, a jednak nadal tak sterczałam, jak ostatnia idiotka. Wtedy sobie wszystko uświadamiałam.
Zostawił mnie. Wyleciał bez słowa. W tamtym momencie coś we nie pękło i już nigdy nie byłam taka jak wtedy. Straciłam najważniejsze wartości. Miłość, zaufanie, przyjaźń, godność. Od tamtego momentu zniknęła delikatna i urocza Ka Na. Pojawiłam się ja – dziewczyna, ukrywająca swoje prawdziwe uczucia. Dziewczyna, która funkcjonuje tylko dzięki bliskości rodziny i przyjaciół. Dziewczyna, która z dnia na dzień doświadczała coraz to gorszych rzeczy i pogrążała się w swoim wielkim cierpieniu. Jak ja nadal funkcjonuje? Nie mam pojęcia, ale jedno jest pewne, szczęście nie jest mi pisane.
*
Po długim dryfowaniu w nieskończonej pustce, poczułam jak wracam do swojego ciała, jakby niewidzialna nić ściągnęła mnie z powrotem na ziemie. Pomału odzyskiwałam słuch. Rytmiczne pikanie wybijało bicie mojego serca. Przez zamknięte oczy przebijało się ostre światło.
Spróbowałam poruszać zdrętwiałymi palcami, a już po chwili otworzyłam oczy. Ostre, jasne kolory raziły mnie. Widok miałam rozmyty, ale domyśliłam się, że jestem w szpitalu. Nagle na jasnym tle zobaczyłam czarny kształt.
- Oppa? – powiedziałam bez zastanowienia. Nie miałam pojęcia, czemu to było pierwsze słowo, które przyszło mi do głowy. Miałam zachrypnięty głos.
- To miło, ze nazywasz mnie już oppa – usłyszałam niski głos.
Nagle mój wzrok się wyostrzył i zauważyłam przy swoim łóżku TOP’a. Nie wiem czemu, ale miałam nadzieję, że zobaczę Ji Yonga.
- TOP – odparłam zawiedziona – Myślałam…
- Że jestem G-Dragonem? – zaśmiał się. – Nic dziwnego, ostatnio ciągle krzyczałaś jego imię.
- Naprawdę? – zapytałam, czerwieniąc się. - Ja wcale nie…
- Mogę po niego zadzwonić, jeśli chcesz…
- Nie! – zawołałam szybko.
TOP spojrzał się na mnie, szeroko uśmiechnięty. Po chwili pomógł mi usiąść i podał mi kubek wody. Czułam się zawiedziona, że nie było przy mnie Ji Yonga. Nie powinnam mieć takich odczuć, na pewno nie teraz. Nie po tym co mi zrobił. Zaczęłam się rozglądać po pokoju. Wszędzie było pełno kwiatów, balonów, misiów.
- Nie smuć się tak – odezwał się nagle – G-Dragon spędził tu całe 3 dni.
Spojrzałam się na niego zaskoczona. Czy naprawdę tak długo leżałam w szpitalu? Już otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, lecz nie dał mi dojść do głosu.
- Aktualnie śpi na korytarzu i strasznie się ślini – powiedział rozbawiony – Wygonili go stąd na noc – zaśmiał się pod nosem – Od 8 są godziny dla odwiedzających – zerknął na zegarem – Jest 8:11. Powinienem go obudzić…
Złapałam go szybko za rękę, zmuszając by został.
- Jeszcze nie.
Spojrzał się na mnie z zaskoczeniem, po czym bez słowa usiadł z powrotem na krzesełku.
- Bardzo się martwił o ciebie. Jesteś pewna? – zapytał, a ja szybko pokiwałam głową. Przytaknął zgodnie. – No dobrze. Czy coś się stało?
Wzruszyłam ramionami. Dlaczego nie chciałam go widzieć? Czy chodziło o to, co widziałam, czy może martwiłam się o niego i nie chciałam go budzić? Wątpię.
- Złe wspomnienia – odparłam po chwili i ziewnęłam.
- Połóż się jeszcze. Poczekam aż zaśniesz.
Albo mi się wydawało, albo TOP wyglądał jakby się o mnie troszczył. W momencie poczułam jak ogarnia me sen.
- Jesteś naprawdę zaskakująca, Ka Na – usłyszałam jeszcze jak mówi i zasnęłam.
*
Znów obudziłam się w tym samym pokoju. Mój wzrok szybko przyzwyczaił się do panującej tu ciemności. Odetchnęłam głęboko. Oblały mnie zimne poty. Miałam koszmar. Widziałam mamę, całą we krwi, mówiącą że to moja wina. Łzy pociekły mi po policzkach. Spróbowałam się przesunąć, ale poczułam jak coś ciężkiego ogranicza moje ruchy.Usiadłam szybko i zaskoczona spojrzałam się w tamtym kierunku. Ujrzałam Ji Yonga, siedział na krześle, a głowę ułożył na łóżku, tuż koło moich nóg. Był pogrążony w śnie. Zaśmiałam się pod nosem na ten widok, faktycznie się ślinił.
Wyglądał na takiego spokojnego. Wyciągnęłam dłoń i odgarnęłam kosmyki z jego czoła. Ji Yong przypominał teraz małego chłopca. Oddychał miarowo. Głaskałam go po głowie i patrzyłam zafascynowana jak spokojny może być podczas snu.
Nagle znieruchomiałam. Wyczułam, że coś jest nie tak. Już po chwili usta Ji Yonga rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- Nie przerywaj – powiedział, nie otwierając oczu. – Podobało mi się.
Zaskoczona szybko cofnęłam dłoń, lecz Ji Yong zwinnie złapał mnie za nadgarstek. Podniosłam wzrok i zauważyłam jego poważny, skupiony wzrok. Już się nie uśmiechał, tylko dokładne mnie ilustrował.
- Co-co? – wyjąkałam, wytrzymując jego wzrok. Hipnotyzował. Zastanawiałam się co kryje się w tym spojrzeniu.
- Aish – odparł nagle i spuścił głowę. – Wiesz jak się martwiłem? – Odchrząknął – Martwiliśmy? – dodał po chwili.
Popatrzyłam się na niego zdezorientowana.
- Przepraszam – burknęłam, czując nagle wyrzuty sumienia.
Ji Yong podniósł z powrotem głowę i spojrzał się na mnie z troską. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Co się ze mną dzieje? Czy znów zaczynam coś czuć do Ji Yonga? To nie mogło być możliwe. Wyrwałam nadgarstek z jego uścisku. Czułam, jak się cała czerwienie. Ji Yong nagle poklepał mnie delikatnie po głowie.
- Co ty robisz? – burknęłam zaskoczona jego reakcją.
- Głaszczę cię po głowie – odparł spokojnie. Spiorunowałam go wzrokiem. – Lubię patrzeć jak się złościsz. – wyszczerzył się do mnie.
- Chyba jak cierpię również –odparłam cicho, przypominając sobie czasy liceum.
Spojrzałam się na białą ścianę, nie chcąc teraz patrzeć na niego. Może nie powinnam była się odzywać? Może za bardzo trzymam się przeszłości? Powinnam o tym zapomnieć?
Nagle Ji Yong złapał mnie pod brodą i skierował moją twarz w swoją stronę. Otworzyłam oczy z zaskoczenia. Znajdowaliśmy się kilka centymetrów od siebie. Serce zabiło mi szybciej. W jego oczach tańczyły jasne plamki od światła księżyca. Jego usta znajdowały się tuż przy moich. Coś było nie tak. Odepchnęłam jego twarz ode mnie. Chłopak spojrzał się na mnie zaskoczony. Ułożyłam się wygodniej na łóżku.
- Idź już sobie, jestem zmęczona – burknęłam, kładąc się do niego tyłem.
- Nie chcesz pogadać? – usłyszałam szuranie krzesła, a już za chwilę Ji Yong usiadł po drugiej stronie i ułożył głowę na poduszce tuż obok mnie. – Parę dni starałem się tu dostać, aż w końcu pozwolili mi tu wejść na noc.
- To podchodzi trochę pod zboczeńca, nie sądzisz? – zapytałam.
Wzruszył ramionami.
- Martwiłem się o ciebie.
- Aż tak? – zapytałam, czując się zawstydzona. – Nie udawaj, po prostu chciałeś urwać się z pracy. – burknęłam.
- W nocy? – odparł ostro, po czym odetchnął głęboko. – Nie pomyślałaś czasami, że jesteś ważniejsza niż praca? - zapytał nagle, a ja oblałam się rumieńcem.
- O co ci chodzi ? – wydukałam zawstydzona.
Chłopak westchnął i przez chwile uważnie mi się przyglądał.
- Twoje zdrowie jest ważniejsze niż praca, więc już nigdy więcej nie doprowadzaj się do takiego stanu. – powiedział poważnie, po czym wyciągnął palec i wbił mi go w czoło. Zmarszczyłam brwi. – Inaczej tego pożałujesz , rozumiesz?
- Arasso, Arasso –odparłam i odepchnęłam jego rękę – Idź już sobie.
Spojrzał się na mnie, ciągle leżąc na mojej poduszce.
- To o czym chcesz pogadać? – zapytał, szeroko się uśmiechając.
- Nie możesz po prostu wyjść?
Pokręcił głową.
- Lubię na ciebie patrzeć – uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami. – Poza tym to czas dla ciebie, by się na mnie wyżyć, zadając dręczące cię pytania.
Odetchnęłam głęboko.
- Siedzisz tu od 4 dni – odparłam – Powinieneś wrócić do domu.
- Czyżbyś się o mnie martwiła?
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Czy to o to chodziło?
- Nie. Po prostu śmierdzisz.
Chłopak zaśmiał się głośno.
- Brałem prysznic rano. Nie pozbędziesz się mnie tak ławo.
Przeklęłam w myślach. Czemu Ji Yong musiał zawsze dostać to czego chciał. Westchnęłam i przesunęłam się.
- Co robisz? – zapytał zaskoczony.
- Robię ci miejsce – burknęłam i poklepałam łóżko.
- No nie wierze! Ka Na zaprasza mnie do swojego łóżka! – zawołał ze śmiechem.
- Przymknij się – warknęłam.
Ji Yong szybko wskoczył na łóżko i ułożył się twarzą do mnie. Westchnęłam. Czułam dyskomfort, leżąc koło niego. Patrzył się na mnie uważnie.
- To o czym chcesz pogadać? – dopytywał.
- Dlaczego jesteś tak wkurzający?
Chłopak zaśmiał się wesoło.
- Większość dziewczyn uważa, że jestem uroczy i zabawny.
- Widocznie jestem wyjątkiem – szepnęłam.
Zapadła między nami cisza. Patrzyliśmy się długo na siebie. O dziwo, nie czułam już skrępowania, ani nie byłam zawstydzona. Zastanawiałam się jak by wyglądało moje życie, gdyby Ji Yong nigdy mnie nie zostawił.
- Jak cię tu w ogóle wpuścili? – zapytałam nagle, chcąc wyrzucić z mojej głowy dręczące mnie wspomnienia.
- Czy to jest naprawdę to o co chcesz zapytać?
Wzruszyłam ramionami.
- Ciekawi mnie to – odparłam mało przekonująco.
- Sprzedałem pielęgniarce moje ciało – odparł poważnie. Otworzyłam szeroko oczy. Nagle Ji Yong zaczął się śmiać i zbił mnie z tropu. – Żartowałem. Gdybyś widziała swoją minę! – wytarł ręką łzawiące oczy. – Jestem w końcu G-Dragon. Myślisz, że jest coś czego nie byłbym w stanie osiągnąć?
- Jaki ty skromny! – wywróciłam oczami. – Czemu wyjechałeś bez słowa?
Zapadła cisza. Nie musiałam nic dodawać, Ji Yong wiedział o co mi chodziło. Chłopak przez dłuższy czas nie odpowiadał, tylko przyglądał mi się uważnie.
- Aish – odparł w końcu – Teraz zaczynają się trudniejsze pytania? – Nie odwracałam od niego wzroku, czekając na jego odpowiedź. – Aigoo, ale się wpakowałem – dodał pod nosem.
Ji Yong przekręcił się na plecy i zapatrzył się w sufit. Mogłam dokładnie przyjrzeć się jego profilowi. Znałam go dokładnie, każdą rysę. Kiedyś często tak leżeliśmy. Ale nie wszystko było takie jak kiedyś. Rysy Ji Yonga były ostrzejsze, bardziej męskie, bez tego młodzieńczego uroku. A co najważniejsze w jego twarzy krył się smutek. Serce ścisnęło mi się na ten widok.
- Ka Na, ja… - zaczął.
- Nic nie mówi – szepnęłam.
- Co? – Ji Yong spojrzał się na mnie.
- Nie chce tego słyszeć – odparłam szybko, unikając jego wzroku. – Jestem zmęczona – burknęłam i zamknęłam oczy, nie chcąc już dłużej ciągnąć tej rozmowy.
*
Z radością oddychałam świeżym powietrzem. Cieszyłam się że wreszcie wyszłam ze szpitala. Może faktycznie ostatnio trochę przesadziłam z pracą. Przez to całe przemęczenie straciłam parę dni. Już się boję co zastanę w firmie. Weszłam do środka ogromnego budynku. Uśmiechałam się do pracowników i wszystkich po kolei witałam. Czułam na sobie ich spojrzenia. Wiedziałam, że patrzą się a mnie zaskoczeni.-Panienka Ka Na! – usłyszałam nagle zaskoczony, wysoki głos – Myślałam, ze odpoczywa panienka w domu.
- O, cześć Ga Yun – uśmiechnęłam się. – Nie mogłam wysiedzieć na miejscu i uznałam, że rozejrzę się trochę.
- Ale Dyrektor…
Machnęłam ręką.
- Mój ojciec będzie musiał się z tym pogodzić – odparłam. Rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu – Myślałam, że tu będzie większy harmider – odparłam zaskoczona. – Widocznie firma może normalnie funkcjonować beze mnie.- wzruszyłam ramionami i znów uśmiechnęłam się szeroko.
- To wszystko dzięki Ga Yun – Ren nagle pojawił się z znikąd i stanął obok mnie.
- Naprawdę? – spojrzałam się na dziewczynę.
Kiwnęła nieśmiało głową.
- Zajęłam się grafikami wszystkich zespołów. – Otworzyła swoją teczkę. – Uzupełniłam wszystkie dokumenty, które…
Uścisnęłam ją szybko, nie dając dokończyć.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła! – zawołałam.
Dziewczyna zawstydzona poparzyła się na mnie i nieśmiało się uśmiechnęła.
- Spadłaś mi z nieba! – dodałam.
- I teraz już nie musisz przejmować się pracą, Ga Yun może ci pomagać. – Ren złapał mnie za ramiona i zaczął prowadzić do wyjścia – Więc teraz idź już sobie stąd i odpocznij w domu.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Już nie mogę przebywać w swojej firmie? – zaśmiałam się.
Nagle kątem oka zauważyłam dwie postacie pod ścianą, wesoło ze sobą rozmawiające. Przystanęłam szybko, aż Ren wpadł na mnie.
- Co jest? – zapytał zaskoczony.
Odwróciłam się szybko do niego i uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Przepraszam – powiedziałam prędko – Tylko coś załatwię i już znikam.
Nim chłopak zdążył zareagować, już odeszłam w stronę rozmawiających. Zatrzymałam się tuż przed nimi. Powoli unieśli na mnie swoje spojrzenia. Po chwili zamarli zaskoczeni.
- Hej – powiedziałam, uśmiechając się przyjaźnie.
- Ka Na? – Ji Yong wpatrywał się na mnie zaskoczony. – Co ty tu robisz? Miałaś odpoczywać.
Wbiłam w niego złowrogie spojrzenie.
- Odpoczywam – warknęłam.
- Miło cię znów widzieć – powiedział nagle T.O.P.
Uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Właśnie chciałam z tobą porozmawiać – odparłam prędko. T.O.P uniósł z zainteresowaniem brwi. – Chciałam ci podziękować za ostatnio. – Odchrząknęłam – Słyszałam, że mnie złapałeś, kiedy zemdlałam i zadzwoniłeś po pogotowie. Nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć i…
Nagle poczułam jak coś łapie mnie za nadgarstek i już po chwili stałam oparta o ścianę. Uniosłam swoje spojrzenie i zauważyłam błękitne oczy T.O.P’a. Chłopak stał przede mną, jedną ręką opierając się o ścianę. Wydawało mi się, że czas się zatrzymał. Serce zabiło mi szybciej, czułam jak uginają się pode mną kolana. Teraz widziałam tylko jego oczy.
- W takim razie – odezwał się nagle – Umów się ze mną.
Tak bardzo wzruszyłam się waszymi komentarzami, że aż szybciej napisałam rozdział!
Bardzo wam dziękuję za wsparcie. :D
dobrze że z Ka Ną już wszystko ok!
OdpowiedzUsuńALE JEZU OMFG WIFCWSFCIWHI TOP TO ŻYCIE IUEDIUFHIUED
niech się z nim umówi ale GD będzie zazdrosny omfg wsofoewjfo omg TOP~!!!!
Chcę już następny, nieważne, że dziś się nowy ukazał, chce już następny!!!
Najwierniejsza Fanka Alicja!! XX
Hahaha, takiej przeszlosci to ja sie nie spodziewalam. :D Glupi Ji Yong, jak on mogl jej to zrobic?!
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny, zakonczenie ciekawe, czekam na ciag dalszy :D
Ka Na, cos czuje ze pojdzie na randke z TOPem na zlosc Ji Yongowi. A niech lamus zobaczy co stracil. XD
Ale jak dla mnie to ktos go zmusil do takiego czegos. I na moj gust to tatus naszej Ka Ny.
Pisz szybko ^^
Buzka! :*
Hej, dostałaś nominację do LBA ---> http://noreneh.blogspot.com/p/lba.html
OdpowiedzUsuń